poniedziałek, 9 listopada 2015

Parę powodów...

Cześć ;) Co jakiś czas będę publikować posty oznaczone powyższym tytułem. Będą to moje opinie na temat różnych, przeróżnych osób/spraw/rzeczy/filmów etc. Tematem dzisiejszych "rozważań" będzie: Parę powodów, które sprawiają, że kocham swoją siostrę! ;) - nie, nie będzie o tym, że muszę, bo jest moją siostrą :P

  1. Jest moją przyjaciółką - jestem otoczona wieloma wspaniałymi osobami, niektórych też mogę określić przyjaciółmi. Ale nie ma wierniejszego, bardziej cierpliwego. Antoine de Saint-Exupery napisał, że przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać. I chyba nie znajdę odpowiedniejszych słów, które by mogły powiedzieć co myślę. 
  • Martwi się, troszczy - niewiele starsza siostra, a czasem zachowuje się jak mama. "Jadłaś?",  "o której wrócisz?" to tylko przykłady pytań, które często zadaje. Ale nie przeszkadzają mi ani troszkę, wręcz przeciwnie - jestem wdzięczna, bo wiem, że jej zależy. 
  • Wspiera - każdy ma takie chwile, kiedy wątpi we wszystko, ma ochotę się poddać. Jak dopadną mnie złe myśli, smutne chwile - ona jest. Stara się pocieszyć, choć nie jest to łatwe. Towarzyszy w tych najgorszych chwilach dając oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Nie zapominam też, że cieszy się razem ze mną - jeśli coś mi się uda, przeżywam dobre chwile to nie jestem w tym sama.
  • Inspiruje, motywuje - wiele potrafi, gra na dwóch instrumentach, z włóczki - i nie tylko - potrafi czynić cuda. Pokazuje mi, że kiedy się chce, to nie ma rzeczy, której nie mogłabym zrobić, a odpowiednia organizacja pozwala osiągnąć cel (niestety u mnie z tym jest większy problem - jestem typem, który nie potrafi trzymać się planu ;p). Potrafi nieźle kopnąć w dupę - tak sobie pozwolę na wyrażenie :D i dodam tylko, że całkiem skutecznie.
To oczywiście nie wszystko, to TYLKO parę powodów ;) Siostra jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu. Najcudowniejszą z przyjaciół. Daje mi energię na robienie rzeczy, o których nie robiłabym wcześniej. Wierzy we mnie. Czasem bardziej, niż ja sama... To pomaga mi w osiąganiu i wyznaczaniu nowych celów.
Kiedyś na pewno to przeczyta, więc DZIĘKUJĘ! 

PS Kto jest dla was równie ważny? Macie ukochane rodzeństwo? 
Dobrej nocy! ;)

czwartek, 5 listopada 2015

Śpieszmy się kochać ludzi...


...tak szybko odchodzą...

Miniony weekend wiązał się także z obchodami Dnia Wszystkich Świętych.
Nie lubię tego dnia. Nie lubię przygotowań. "Bo trzeba posprzątać, kupić nowe kwiaty i piękne znicze" - konkurs kto ładniej ozdobi grób swoich bliskich? Tak by się mogło wydawać w wielu przypadkach. Idą raz na rok i myślą, że wystarczy. Bo w ten dzień pomnik nie stał pusty, zapuszczony. Nienawidzę takiego myślenia. Tak, rozumiem przypadki, gdy przyjeżdża się z daleka i tylko wtedy jest okazja, żeby odwiedzić bliskich w miejscu ich spoczynku... Ale ile jest osób, które mogą być częściej - chociaż raz na miesiąc, ale "zapominają" przez 360 dni w roku i są tylko w ciągu tych paru dni przed świętem? Nie mogę znieść tego, że ludzie zapominają, dlaczego to święto istnieje. Dlaczego jest także Dzień Zaduszny. Nie dlatego, żeby przynieść znicza czy kwiaty - to tylko dodatki... Mamy się modlić, wspominać, trwać w zadumie przy grobach tych, których kochamy...


Znacie to uczucie, kiedy na cmentarzu szukacie ciszy, spokoju i chwili ukojenia, ale nie odnajdujecie tych rzeczy, bo akurat jest święto i masa ludzi przetacza się przez wasze miejsce "sacrum"? Doświadczyłam tego w niedzielę i mam nadzieję, że już się to nie powtórzy... Wieczór -  zwykle o tej porze nie było tam nikogo, ewentualnie jedna, dwie osoby przyszły na chwilkę. Ale nie tym razem. Gwar rozmów, ryki silników samochodów. Aż miałam ochotę krzyknąć "CISZA!". Nie pojechałam tam, żeby zobaczyć pięknie oświetlony zniczami cmentarz. Nie pojechałam, bo Wszystkich Świętych. Pojechałam, bo to jedyne miejsce, w którym chciałam być. Bo jestem tam, kiedy tylko mogę. A wypadło tak, że niedziela była jedyną opcją w tygodniu.

Dla mnie liczyło się tylko to jedno miejsce, jedna ławka, na której zawsze siadam, jedna osoba... Pragnęłam zapomnieć o otaczającym mnie tłumie, szumie... 

Musiałam i chciałam tam być. Bo ktoś odszedł zdecydowanie za wcześnie. Nie zdążył zrealizować planów, osiągnąć celów i spełniać marzeń... Ale zdążył sprawić, że mnóstwo ludzi go kochało, że dzięki jego obecności każdy dzień stawał się lepszy. Że wystarczyło jedno spojrzenie, jeden uśmiech, aby słońce pojawiło się na pochmurnym niebie. 
Wciąż nie potrafię pogodzić się z tym jak jest, że mogę tylko (a może aż?) w ten sposób być blisko... Dlatego przebywanie na cmentarzu, zwłaszcza nocą, jest dla mnie ukojeniem. Ciemność pozwala na intymny charakter spotkania. Wtedy czuję, jakbym była bliżej tej osoby i pustka na moment się wypełnia. I nawet wśród hałasu, obecności innych osób udało mi się odizolować. Doświadczyć krótkiego spotkania, jednego z wielu przed tym ostatecznym i wiecznym. 

Dla niektórych osób to święto jest radosne, dla innych - w tym dla mnie - nie. Bo potęguje uczucie straty i smutku. Bo ludzie zapominają o tym, co naprawdę jest ważne. Dlatego "śpieszmy się kochać ludzi" ale też nie zapominajmy o nich, gdy odejdą...

środa, 4 listopada 2015

Jesień, jesień...

Piękna? Jak do tej pory nie narzekam. Błękit nieba i słoneczko rozpieszczało nas w Krakowie przez większość minionych dni ;)

 Ale jednak nie mogę zebrać motywacji do zrobienia czegokolwiek... Chyba dopadła mnie jesienna chandra, choć przy takiej pogodzie często się to nie zdarzało... Ale jestem tu i chcę się z wami podzielić przeżyciami z minionego tygodnia. A działo się dosyć sporo ;)  

Zacznę po kolei, czyli od rzeczy przyjemnych. W piątek pozwoliłam sobie na opuszczenie zajęć na uczelni i spędziłam cudowny dzień z przyjaciółką na kursie wizażu. Ściślej mówiąc - ona się uczyła, a ja wykazywałam się cierpliwością siedząc przez ok. 4-5h na krześle, słuchając poleceń typu otwórz/zamknij oczy :D Sobotę z resztą spędziłam podobnie ;) ale nie narzekam ani troszkę, bo uwielbiam tego typu sprawy. Piękny make-up czy nowa stylizacja paznokci to jedne z tak zwanych małych rzeczy, które potrafią poprawić mi nastrój. Ktoś ma podobnie? A może macie inne drobnostki sprawiające, że nawet w pochmurny, deszczowy i najgorszy dzień potraficie się uśmiechnąć?   
A wracając do tematu... efekty, jak dla mnie, były niesamowite i zdecydowanie warte poświęconego czasu! 
A oto efekty: (zdjęcia z telefonu nie oddają rzeczywistości, niestety...)




Kolejne co przychodzi mi do głowy, to piosenka "u cioci, na imieninach są goście i jest rodzina";) (wy też słyszeliście melodię podczas czytania? :P) Tak, kolejną sobotnią atrakcją było spotkanie rodzinne i duużo pysznego jedzenia - dla studenta to bardzo ważna kwestia :D 

Miałam zamiar pisać o kolejnych sprawach - tych mniej radosnych a bardziej poważnych - jednak zrezygnowałam. Zbyt obszerny temat... I nie chcę tworzyć takiego kontrastu w jednym wpisie. Ale obiecuję, że opiszę go do końca tygodnia (jeśli nie ogarnie mnie lenistwo, to nowy post będzie już jutro.) Chociaż nie mówię "hop", bo lubię odpoczywać zanim się zmęczę :D 

Dobrej nocy! i - mam nadzieję - do jutra! ;) 

wtorek, 27 października 2015

Dlaczego "Kamień z napisem?

Proste? Tak, nie, sama nie wiem... Jest parę powodów - tych jasnych i oczywistych, ale też znajdzie się coś bardziej skomplikowanego, czego w słowach całkowicie objąć się nie da. Bo znacie coś bardziej skomplikowanego niż kobiece uczucia? Ja chyba nie, chociaż życie nie raz jeszcze mnie zaskoczy. (Nie żeby zrozumieć faceta było prostą sprawą, ale przyznajmy się - ja się przyznaję - utrudnianie i tak niełatwego życia wychodzi nam pięknie ;)) 
Ale jak zwykle odbiegam od tematu - tysiąc nieuporządkowanych myśli na minutę ;)
To, co oczywiste - piosenka zespołu Enej. Z nią wiążą się wszystkie powody - te przyjemne i ważne

  • Łatwo można się domyślić, że jest to jedna moich z ulubionych piosenek. Potrafi poprawić mi humor bez względu na to, jak bardzo byłby paskudny. Energia zespołu i teledysk przynoszą radość i uśmiech ;) Ważne dla mnie jest także przesłanie - nie powinno się patrzeć na rzeczy materialne, lecz na sam fakt obdarzania nas uczuciem, czymś płynącym prosto z serca. Myślę, że nie wymaga to dłuższego komentarza. Piosenka po prostu piękna ;)
  • Kamień jest rzeczą trwałą. Jeśli coś jest wyryte, wykute w kamieniu - zostaje na bardzo długo. Moje "napisy" utrwalane na tej stronie będą przeróżne, dlatego nie ograniczyłam nazwy do całego tytułu utworu. Pisząc tu dla was i dla siebie zostawiam coś trwałego (wiem, posty można usunąć, ale raczej nie będę tego praktykować :P), bo chciałabym za parę, parędziesiąt lat wrócić tu jak do pamiętnika. Chciałabym, żeby było to ważne, jak LOVE dla zakochanych.
  • Najważniejsze jednak dopiero przede mną. Piosenka "Kamień z napisem love" ma dla mnie wartość sentymentalną. Potrafię wracać do niej na wiele różnych sposobów. A to wszystko ze względu na osobę, która jako pierwsza pokazała mi to cudo. I nie chodzi tu już o samą piosenkę, ale o to, co znaczy dla mnie tamten człowiek. Uczucia, które we mnie są i wspomnienia, których nikt nie odbierze.
Myślę, że tyle wystarczy na dziś. Trzy argumenty to prawie jak w dobrej rozprawce :P Do wielu spraw dziś delikatnie poruszonych będę jeszcze wracać, ale jak na razie to tyle ;) 
Miłego dnia! :)